Minął nam kolejny dzień naszej objazdówki. Rano zwiedziliśmy pole największej zwycięskiej bitwy Wietnamczyków w XX (koniec wojny z Francuzami i koniec francuskiej okupacji w 1954 roku). Nie lubimy za bardzo takich atrakcji więc po obowiązkowym zwiedzaniu udaliśmy się w dalszą podróż tym razem po prawdziwych bezdrożach. Generalnie bez dobrego auta terenowego podróż byłby niemożliwa. Byliśmy dla lokalnych mieszkańców wielką atrakcją - tzn. DUZI I BIALI. Nawet lokalne dziewczyny robiły sobie w mieście z nami zdjęcia na pamiątkę.
Zwiedziliśmy wioski mniejszości etnicznych - Czarnych Tajów oraz Czarnych Hamongów. Dotarcie tam samochodem było wezwaniem. cały czas czekaliśmy, aż będziemy wypychać z jakiegoś błocka naszą terenówkę (oczywiście z naszymi dwoma małymi wietnamskimi opiekunami) Po wizytach we wioskach jechaliśmy samochodem wzdłuż rzeki - w zasadzie wzdłuż takiego niby naszego przełomu Dunajca - tylko, że znacznie głębszego. Z pewnością nie zapomnimy do końca życia tych serpentyn, dróg tyko utwardzonych jakąś szlaką, wzdłuż zboczy gór żadnych barierek. Niesamowite przeżycia.
Cali i szczęśliwi dotarliśmy do Tam Duong (to juz w zasadzie przy granicy Chińskiej). Rano wyruszyliśmy z miejscowości koło granicy z Laosem. Jutro raczej będziemy chodzić po okolicy. Pogoda zmieniła się - gdyż jesteśmy dość wysoko w górach (lekko pada deszcz i jest około 12 - 15 stopni). Hotel dość fajny - oczywiście jak na wietnamskie warunki. Co najdziwniejsze to w wielu miejscach darmowy internet.
W załączeniu kilka zdjęć z dnia dzisiejszego. TYLKI OD JAZDY SAMOCHODEM TO MAMY ODBITE
POZDRAWIAMY
PS.
Gastronomicznie to wyjazd jest bardzo ciekawy - jemy w lokalnych knajpach z naszym przewodnikiem i kierowcą bardzo smaczne potrawy o niesamowitych aromatach. Chłopaki bardzo się starają i troszczą o nas. Czego się nauczymy - ta na pewno jedzenia w małych miseczkach pałeczkami, do tego głośnego mlaskania i siorbania. MLASKA SIE I SIORNIE W ZASADZIE CAŁY CZAS PRZY JEDZENIU. To są dowody, że jedzenie jest smaczne. Aha potrawy się jada łącznie a zupę zjada się na końcu, w zasadzie zupą myje się po sobie miseczkę. Kolejny zwyczaj to jak jest jakaś kość np od kurczaka to rzuca się ją na podłogę - pod siebie. Generalnie po jedzeniu im na stole większy bałagan - tym jedzenie smaczniejsze. Mamy nadzieję, ż te nowe zwyczaje nie będą przez nas dalej stosowane w domu. No może zrobimy w domu jakąś imprezkę, a potem to chyba remont mieszkania albo generalne sprzątanie.